Cześć wszystkim ;D
Jest to kolejna część Dziwnego snu... Myślę, że wypadałoby jakoś nazwać tę serię, chociaż i tak nie jest ona wydawana regularnie, no ale nad tym jeszcze pomyślę. Mam nadzieję, że komuś się spodoba to co napisałam. Mam duży problem z doborem imion (oraz tytułów), a nie przepadam za polskimi w opowiadaniach, dlatego są one takie różne xD Jak zawszę proszę o porady dotyczące pisania oraz odczuć co do tekstu.
Miłego czytania życzę ^^
Ciemność
Wszystko
zaczęło się normalnie. Dzisiaj był dzień meczu. Wstałam rano i poszłam do
szkoły na trening, na którym przygotowaliśmy się do spotkania, które miało zacząć
się o godzinie 18.00. Każdy bardzo się starał i wiedział o co będziemy grały. A stawka
była wysoka. Nie mogłyśmy sobie pozwolić na przegraniu choćby seta. Po treningu
Alex przyszła do mnie by zjeść obiad, ponieważ mój dom był bliżej. Czas
spędziłyśmy miło rozmawiając o zbliżających się wydarzeniach. Alex miała w
poniedziałek wyjechać na tydzień do swojej babci, która była ciężko chora.
Musiała się z nią zobaczyć, ponieważ była to jedna z osób bliska jej sercu.
Na
mecz poszłyśmy pełne energii. Za wszelka cenę chciałyśmy pokonać nasze
przeciwniczki. Reszta drużyny miała podobne intencję.
Spotkanie
przebiegało po naszej myśli. Dopięłyśmy swego i zakończyłyśmy mecz w trzech
wygranych setach. Na tych zawodach każda
z zawodniczek rezerwowych weszła chociaż na chwilę na boisko. Po meczu trener
pogratulował nam zwycięstwa i poszłyśmy do szatni. Pożegnałam się z Alex,
ponieważ musiała szybko wracać do domu. Rodzice zapomnieli przekazać jej
kluczy, a wyjeżdżają wcześniej do babci. Ja natomiast miałam sporo czasu, bo i
tak wracałam sama. Poszłam pod prysznic. Większość dziewczyn już wyszła. Gdy
przebrałam się już w świeże ciuchy i także wyszłam z budynku. Było już ciemno, bo
dochodziła 21:00. Nie lubię chodzić sama wieczorem, bo musiałam przechodzić
przez park, który jest słabo oświetlony. A ja nie ufam takim miejscom. W środku dystansu do mojego domu
usłyszałam jakiś hałas. Nie był on głośny, co nie oznacza, że się nie
przestraszyłam. Podskoczyłam do tyłu i nagle ktoś złapał mnie w talii
przyciągając do siebie:
-
A co taka młoda dziewczyna robi sama w taką piękną noc? – usłyszałam niski,
chrapliwy głos za sobą. Nieznajomy był dużo wyższy ode mnie, ale śmierdział alkoholem.
-
Proszę mnie puścić! – chciałam krzyknąć to tonem nie wznoszącym sprzeciwu, ale
jedynie co ze mnie się wydostało, to przerażony pisk.
-
Mam wobec ciebie inne plany… - zaczął mruczeć prosto do ucha. Poczułam jego
obrzydliwe ręce pod moją koszulką. Miał na rękach coś ostrego, pewnie jakąś
ozdobę lub bransoletkę, co podrażniało moja skórę, gdzieniegdzie przecinając.
Chciałam się wyrwać, ale mężczyzna był ode mnie silniejszy. Bałam się, nie
wiedziałam co mam zrobić.
-
ZOSTAW MNIE! – wykrzyknęłam, w dalszym ciągu próbując się wyswobodzić. Przecież
nie mogło się to źle skończyć. Nie mogłam do niczego dopuścić. Próbowałam go w
jakiś sposób go uderzyć, odepchnąć, ale to wszystko szło na marne, a on dalej się do mnie dobierał.
-
Powiedziała, żebyś ją zostawił! – usłyszałam kolejny głos. Mężczyzna za mną nic
sobie tego nie zrobił.
-
Słyszysz, co do ciebie mówię?! - tym razem
głos był głośniejszy, a mężczyzna puścił mnie, przez co ja wylądowałam na
chodniku. Kiedy podniosłam głowę widziałam jak młody chłopak uderza w twarz
zboczeńca, łamiąc mu przy tym nos. Rozniósł się głośny jęk. Pijak popatrzył tylko
na mnie, rzucił szybkie ‘to jeszcze nie koniec, dorwę cię ślicznotko’ i zaczął
się zataczać w tylko przez siebie znanym kierunku. Chłopak chciał jeszcze raz
go uderzyć za to co mi powiedział, ale w porę go zatrzymałam kładąc rękę na
jego ramieniu.
-
Dlaczego mnie zatrzymujesz? Przecież należy mu się! – powiedział do mnie z
niedowierzaniem, szeroko otwierając oczy.
- Wiem, ale nie chcę, aby tobie coś się stało –
wyszeptałam – I tak zrobiłeś dla mnie dużo. Nie chce, aby tobie coś zrobił. - Na
te słowa chłopak się uspokoił. Widząc mnie, że dalej trzęsę się ze strachu
przytulił mnie.
-
Coś ci się stało? – zapytał spokojnie.
-
Chyba nie – odpowiedziałam – muszę wracać do domu. Dziękuję za obronę –
dodałam, po czym wzięłam torbę i zaczęłam dalej iść w kierunku domu.
-
Zaczekaj! Przecież nie zostawię cię teraz samą. On może wrócić. Odprowadzę cię,
gdzie mieszkasz?
-
Niedaleko, za parkiem.
Zaczęliśmy iść w kierunku mojego
domu. W pewnym momencie uznałam, że to nie jest dobry pomysł, by pokazać się w
takim stanie rodzicom. Nie chciałam im robić problemu, a nie miałam teraz siły,
by to wszystko tłumaczyć. Doszłam do wniosku, ze najlepszym rozwiązaniem będzie
pójście do Alex. Ona mnie zrozumie. Poszliśmy zatem w trochę innym kierunku.
-
Jak masz na imię? – zapytał mnie chłopak, chcąc nawiązać rozmowę.
-
Rin. A ty?
-
Rin… Piękne imię. – zamyślił się na chwilę, po czym dodał – Nazywam się Jongin, ale mów mi
Kai.
-
O, to nie jesteś Polakiem? – zdziwiłam się, bo mówi bardzo płynnie.
-
Moja mama pochodzi z Korei, ale wychowywałem się w Polsce. Tak mnie nazwała,
bym nie zapomniał o swojej ojczyźnie. Ale ty przecież też nie masz polskiego
imienia.
-
Mam podobną sytuację do twojej.
I tak rozmawialiśmy dopóki nie
dotarliśmy pod dom Alex. Dowiedziałam się o nim sporo rzeczy. Próbował
zainteresować mnie czymś, bym poczuła się lepiej i przestała myśleć o tym, co
stało się w parku.
-
To tutaj. Dziękuję za wszystko Kai. Gdyby nie ty… Nawet nie chcę myśleć o tym,
co mogłoby się stać…
-
Ej, nie myśl o tym - przerwał mi, po czym chwycił mnie za podbródek, bym spojrzała na niego. Miał piękne, brązowe oczy – Nikt więcej cię już nie skrzywdzi. Nie pozwolę na
to – dopowiedział po czym mnie przytulił. Nie wiedziałam co mam zrobić. Po
prostu tak stałam, ale nie przytuliłam się do niego. Zrozumiał chyba o co mi
chodzi, więc się odsunął.
-
W każdym razie mam nadzieję, że wszystko się ułoży. – uśmiechnął się.
Wymieniliśmy
się numerami telefonów i pożegnaliśmy. Obiecaliśmy sobie, że kiedyś się
spotkamy, by porozmawiać. Napisałam jeszcze krótkiego sms’a do mamy, że nie
wracam do domu, by się o mnie nie martwiła. Kiedy zaczęłam iść w stronę drzwi
zaczęło do mnie docierać co się stało w parku. Chciałam znaleźć się jak
najszybciej obok Alex. Zapukałam do drzwi, mając nadzieję, że jeszcze nie śpi.
Po kilku sekundach przyjaciółka stanęła w progu.
-
Rin? Co ty tu robisz? – zapytała zdziwiona. Miała mokre włosy i piżamę, ale
wywnioskowałam, że jeszcze nie spała.
-
Czy mogę u ciebie przenocować? – zapytałam, nie odpowiadając na jej pytanie.
-
Jasne, wchodź.
Przepuściła
mnie w drzwiach i poszła do kuchni. Zrobiła nam herbaty i pokazała abym usiadła
na kanapie, po czym usiadła obok mnie. Jej dom był mały, ale przytulny.
Utrzymywany w kolorach pastelowych, co bardzo mi się podobało.
-
Teraz powiedz co się stało – powiedziała stanowczym tonem.
-
Czy coś musi się stać, bym do ciebie przyszła? – próbowałam wymigać się od
prawdziwej odpowiedzi.
-
Nie, ale nie przychodziłabyś z torbą po meczu prawie półtorej godziny po tym
jak wszyscy wyszli. - powiedziała trochę
głośniej ze zdenerwowaniem w głosie – Powiesz mi co się stało?
-
Ale naprawdę nic się nie sta..
Przerwała
mi przybliżając się do mnie. Była tak blisko mnie, że aż zaniemówiłam i
znieruchomiałam. Ona tylko popatrzała na mnie uważnym wzrokiem. Po chwili
podciągnęła moją koszulkę na tyle, aby zobaczyć poraniony brzuch. Nie
wiedziałam nawet, że gdzieniegdzie była krew.
-
W tej chwili powiedz mi co ci się stało – wyszeptała przerażona. Tego się po
niej nie spodziewałam. Uznałam, że nie ma już po co ukrywać prawdy:
-
Wracałam do domu i ktoś mnie napadł…
-
Ale jak to napadł?! – przerwała mi krzycząc -
przecież to trzeba zgłosić na policję! – dopowiedziała wstając i
sięgając po telefon.
-
Nie rób tego – powiedziałam, na co ona zastygła. Opowiedziałam jej tę historię do końca.
- Proszę, nie chcę, aby ktoś
się o tym dowiedział.
-
Ale ten człowiek musi ponieść konsekwencję. Nie może tak bez…
-
Gdybyś nawet zadzwoniła to co? – przerwałam jej - było ciemno, nie pamiętam nawet jego twarzy.
Policja nic tutaj nie da.
Alex
przez dłuższy czas się wahała. Widać, że nie chciała odpuścić. Widząc jednak,
że nie chcę, aby zadzwoniła, wstała i pociągła mnie za rękę.
-
Chodź. Trzeba to opatrzyć.
Poszłam
za nią do łazienki. Kiedy ściągałam z siebie bluzkę, Alex szukała apteczki.
Podeszła do mnie z potrzebnymi rzeczami. Zaczęła obmywać draśnięcia wodą
utlenioną. Zasyczałam z bólu, bo choć rany nie były duże, to i tak piekły.
Posmarowała je jeszcze jakąś maścią.
-
Myślę, że na razie to wystarczy. – powiedziała patrząc się na mnie.
-
Dziękuję – wyszeptałam zmęczona całym dniem. Jedyne czego jeszcze potrzebowałam
to snu.
-
Przyniosę ci coś na przebranie.
Zaczęłam
się myć, po czym Alex przyniosła mi ciuchy. Przebrałam się w nie i poszłam za
nią do jej pokoju.
-
Ty będziesz spała tutaj, a ja w sa…
-
Nie zasnę sama – przerwałam jej – nie dzisiaj. Proszę, zostań ze mną.
Pokiwała
twierdząco głową i razem weszłyśmy pod kołdrę. Zawsze lubiłam spać w jej
pokoju. W pomieszczeniu było jasno, ze względu na światło z lampy ulicznej,
którą było widać przez okno. Mnie ono nie przeszkadzało. Nawet wolałam spać w
oświetlonych pomieszczeniach.
-
Dobranoc – usłyszałam głos koło mojego ucha, po czym rękę Alex na moim ciele,
która przyciąga mnie bliżej niej.
-
Dobranoc Alex.